Pewnemu gołębiowi znudziło się pospólstwo uliczne i
zapragnął znaleźć sobie żonę. Wyleciał tedy za miasto, a przycupnąwszy na
skraju lasu ujrzał przecudnej urody synogarlicę. Z oczu jej patrzało smutno,
postanowił więc zbliżyć się nieco i znajomość zawrzeć. Ona jednak uleciała
spłoszona. Zdziwił się tedy gołąb nie przyzwyczajony do takiej strachliwości pobratymców,
bo nawet gdy w mieście te czterokołowe potwory nacierają, to żaden rodak nie
ustępuje do ostatka. Zrobiło mu się jednak żal nieco pięknej synogarlicy i
postanowił za nią polatać. Znalazł ją na czubku drzewa, usłyszawszy wpierw
pohukiwanie i gruchanie, z którego prócz zalotów odczytał ‘Odejdź!”. Dziwnie
jakoś nie mógł się z tym pogodzić, a że był mężny – i już w tej chwili po końce
piór zakochany- nie ustąpił.
„Nie mogę się z tobą swatać” – usłyszał –„Jesteś zbyt ubogi,
a pióra twoje liche, chociaż chciałabym z tobą gdzieś ulecieć”. Na to gołąb nie
czekając napuszył się cały i wyznał swojej wymarzonej dozgonną miłość.
Niestety, nie spodobało się to ostrożnej, smutnej synogarlicy – chciała na
odstraszenie najpierw błyskotek i zapasów. A zatem gołąb postanowił wrócić po
nie do miasta i przyniósł wkrótce srebrne papierki, suche chipsy oraz prażona
kukurydzę. Spodobało się to synogarlicy, ale nadal miała smutek w oczach, jako
że od pierwszej chwili wiedziała, że nie wyrwie się ze swojej samotni i czubków
drzew, ze przeznaczenie jej zostać tutaj, a ten śmiały, miejski, poczciwy gołąbek
nigdy tego nie zmieni.
Nie uląkł się jednak gołąb warszawski tej maniery, bo zwykł
był gorsze rzeczy widywać. Nawet jak który, gołąb czy chłop, wyzionął ducha na
miejskiej ulicy to jeszcze zaś można go było uratować co zawżdy inni czynili. A
miał w sobie tyle siły i ptasiego męstwa, ze będąc zakochanym mógł drzewa
przesadzać.
„Skoro ona nie może lecieć ze mną, ja zostaję tutaj”.
I został. I stało się tak, ze na drugi dzień przyleciały chmurnie
synogarlice i zadziobały ptaszka, bo smacznym im się kąskiem wydawał miejski
dziwoląg, w sam raz na śniadanie. A piękna, smutna synogarlica popłakała
chwilę, a potem odleciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz